8 grudnia 2008

Dowcip z górnej półki (5)

Znudzony Neron przygotowywuje plan igrzysk.
_No dobra, ale ja już mam tego dość.... wszystko już było... co ja mam zrobić
żeby było ciekwie... znów ci gladiotorzy, znów dzikie zwierzęta... ile tak
można?
W tym momwencie odzywa się stojący w kącie kapitan gwardii Pretorian, Maximus.
-To może ja podpowiem - rzecze skromnie i z cicha.
-Mów, Maximusie.
_Otóż może by tak...100 dziewic chrześcijańskich do słupów uwiązać, i jeden
sprawny legionista pozbawiłby je dziewictwa ku radości ludu?
-Ach, Maximusie!Coż za pomysł wspaniały! Lecz któż byłby w stanie podjąć się
tak trudnego zadania?
Maximus, skromnie się uśmiechnąwszy - no, ja bym się podjął.
Nastały igrzyska.
Sto dziewic, nagich lecz z wieńcami kwiatów na czołach, przywiązano do słupów
na srodku areny.
Lud wiwatuje.
Na arenę wychodzi Maximus. Jest prawie nagi. Słońce odbija się w kroplach potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Lud rzymski wiwatuje: Maximus, Maximus!
Pierwsza, druga, trzecia...
Maximus uśmiecha się zwycięsko. Słońce odbija się w kroplach potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Czwarta, piąta, i już dzisiąta...
Lud wiwatuje :Maximus! Maximus!
Jedenasta, piętnasta, dwudziesta...
Słońce odbija się w kroplach potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
TRzydziesta, czterdziesta...
Maximus jakby się zmęczył, lecz lud wiwatuje :Maximus, Maximus!
Pięćdziesiąta, sześdziesiąta, siedemdziesiąta...
Słońce odbija się w kroplach potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Osiemdziesiąta... osiiemdziesiąta pierwsza...
Maximus wyraźnie jest już zmęczony.Słońce odbija się w w coraz większej ilości
kropel potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta...
Lud wiwatuje: MAximus! Maximus!!
Dzewięćdziesiąta pierwsza... dziewięćdziesiąta druga...
Maximus bardzo zmęczony. Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel
potu na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta trzecia, dziewięćdziesiąta czwarta, dziewęćdziesiąta piąta....
Słońce odbija się w w coraz większej ilości kroplel potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta szósta...
Maximus już ledwo zipie, lecz lud wiwatuje:Maximus!Maximus!
Dziewięćdziesiąta siódma...
Słońce odbija się w w coraz większej ilości kropel potu
na jego czole, ciało wysmarowane oliwką. I te sandały!
Dziewięćdziesiąta ósma...
Maximus na kolanach wlecze się do kolejnej, lecz lud wiwatuje:Maximus, Maximus!
Ledwo się podniosł....
dzie...więć...dzie...sią...ta...dzie..wią...ta....
Maximus próbuje wstać. Lecz nie wytrzymał. Padł.
A lud rzymski : Pe-dał! Pe-dał!!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz